Najbardziej frustrujące zajęcie… a może: „Dlaczego tak drogo? Tanio?”
Ostatnio wpadła mi w oko pewna oferta: „Odsłonięcie mikrostruktury stopów metali – 280 zł”. Zatrzymałem się. Przeczytałem jeszcze raz… Odsłonięcie mikrostruktury… Czym ona jest zakryta?
Ale nie o tym chciałem…
280 zł... Dlaczego tak tanio?
Zazwyczaj słyszę inne pytanie od Klientów – szczególnie od tych, którzy nie widzą, co tak naprawdę stoi za jednym zdjęciem mikroskopowym.
Rzetelna analiza mikrostruktury to znacznie więcej niż „spojrzenie przez mikroskop”. To wieloetapowy, specjalistyczny proces, który wymaga czasochłonnego przygotowania próbki, inkludowania, szlifowania, polerowania, trawienia – każda faza ma wpływ na jakość zgładu.
To nie są czynności „na oko”, tylko zgodne z konkretnymi wymaganiami i normami.
Ilustracją niech będzie tu doświadczenie z jednym z Kanadyjskich laboratoriów… My walczyliśmy z „odsłonięciem” byłego ziarna austenitu w
jednym gatunku stali (5 dni badań – w 3 osoby zaangażowane)… piątego dnia się udało. Nasz pracownik, szukając informacji o tym konkretnym gatunku stali, znalazł wpis na stronie znanej sieci laboratoriów lotniczych: „Ujawnienie byłego ziarna austenitu w stali… (tu symbol) było najbardziej frustrującym zajęciem w 50-letniej historii naszego laboratorium”.
Odsłonięcie? Nie – ujawnienie.
Dobrze, nazwijmy to zgodnie z podręcznikami: ujawnienie mikrostruktury…
Ale to dopiero początek. Bo interpretacja tego, co widać na zdjęciu, oraz zrozumienie, jak dana mikrostruktura wpływa na właściwości materiału, to już wymaga nie tylko sprzętu, ale też wiedzy i doświadczenia.
Wiem, że producenci – huty i nie tylko – robią wszystko, by unikać tematu mikrostruktury. Bo po co? Przecież to tylko obrazek. A inżynier potrzebuje twardych danych: Re, Rm i po sprawie. Prawda?
Tyle że to właśnie mikrostruktura decyduje o właściwościach materiału – technologicznych, eksploatacyjnych, wytrzymałościowych.
I kto się na tym zna, wie, że można z niej wyciągnąć więcej informacji niż z wielu badań mechanicznych.
W dodatku – z próbki wielkości ziarenka piasku.
Nie potrzeba całych elementów, nie trzeba niczego niszczyć. A to boli – bo oznacza, że każde wykonanie, każda naprawa, każda partia może być zakwestionowana.
Wróćmy do ceny...
- Sprzęt do preparatyki – cena średniej klasy SUV-a.
- Mikroskop – 2-pokojowe mieszkanie, np. we Wrocławiu (w roku 2024).
- Serwisy i przeglądy – cena przeglądu auta, pomnożona x5.
- Kilka godzin pracy, zgład, kalibracja sprzętu, wypełnienie dokumentów do PCA – policzmy po cenie rzemieślnika układającego kafelki (bo ktoś stwierdzi, że przecież robienie zgładu to rzemiosło) – więc: od kilku godzin do kilku dni pracy – przypominam: najbardziej frustrujące zajęcie!!!
I mamy to jedno zdjęcie. Teraz: interpretacja, raport, tłumaczenie co na nim widać, co to jest i jak to się ma do wymagań – znowu jakieś normy trzeba kupić… (w PKN to już Mustanga zostawiłem)
A potem jeszcze np. sąd ciągnie na rozprawę, albo ubezpieczyciel, albo Wasz niezadowolony dostawca lub odbiorca, albo prezes – i znów trzeba udowadniać, że nie jestem tylko kafelkarzem, tylko znam się na swojej robocie. Oj, czasami wolałbym być tym kafelkarzem – bez urazy… naprawdę zazdroszczę.
Jaki morał z tej historii?
Jeśli badanie mikrostruktury kosztuje 280 zł, warto zadać sobie pytania:
Co zostało pominięte lub zrobione „na skróty”?
Czy to, co dostałeś, to zdjęcie kaszanki, czy rzeczywista mikrostruktura?
Czy te kreseczki to granice bliźniacze, czy rysy na zgładzie?
Czy dostajesz tylko zdjęcie, czy idzie za tym wsparcie w późniejszej walce?
Bo do tego trzeba mieć oręż – wiedzę, odpowiedzialność i odwagę. Bo jakość kosztuje.
A tanie badania bardzo często okazują się… najdroższe – zwłaszcza gdy na ich podstawie podejmowane są błędne decyzje.
ml.